literature

'Who are you, really?' II

Deviation Actions

VeriTeTi77's avatar
By
Published:
235 Views

Literature Text

„Funny you're broken one but
I'm the only one who needed saving"

Szli razem w milczeniu paląc papierosy. Nie zastanawiała się dokąd ją prowadzi ten tajemniczy człowiek. Instynktownie mu ufała. Bezinteresownie poddała się jego woli. Skądś go znała, chociaż spotkali się po raz pierwszy jakieś pięć minut temu. Ale było coś takiego w jego oczach, w uśmiechu, w delikatności z jaką trzymał jej dłoń, że w ogóle się nie bała. Wiedziała, że jest bezpieczna. Skręcili z dobrze znanej jej ścieżki, zagłębiali się w kolejne uliczki i zanim się zorientowała, byli w tej części miejskiej dżungli, której zupełnie nie poznawała. W myślach próbowała odtworzyć trasę, tu w lewo, tam w prawo, znowu w lewo i potem prosto, a potem… Zgubiła się.
- Czym się tak martwisz? I co miałaś na myśli mówiąc, że nic nie jest w porządku? – spytał nagle Zagraniczny Inwestor.
- Sama nie wiem. Mam wrażenie, że wszystkiego jest za dużo, a ja jestem za głupia, żeby cokolwiek z tego zrozumieć – westchnęła ze zrezygnowaniem i zatrzymała się żeby zdeptać niedopałek. Blondyn przekrzywił głowę i zmarszczył brwi. Usiadł na najbliższej ławce i usadowił Fumi obok siebie. Przeczuwając, że zbliża się dłuższa i cięższa konwersacja wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Jak się okazało wcześniejsza prośba o poczęstowanie fajką była jedynie pretekstem do nawiązania kontaktu. Podał jej cienkiego papierosa i podpalił, zaraz potem wyjął kolejnego tym razem dla siebie i znów błysnął ogień zapalniczki. Fumi długo zbierała myśli, przyglądała się swoim dłoniom i nie bardzo wiedziała co powiedzieć.
- Nawet nie wiem kim jesteś i dlaczego w ogóle z tobą rozmawiam – mruknęła zaciągając się powoli papierosem.
- Już ci mówiłem. Jestem Zagranicznym Inwestorem i chciałem się wybrać z tobą na spacer.
- Ale dlaczego ja? I chyba masz jakieś imię?
- Bardzo się zmieniłaś, ostrzegali mnie, że to nie będzie proste – odpowiedział ze śmiechem, czym tylko jeszcze bardziej ją zirytował.
- Kto ostrzegał? I przed czym? – Nie wytrzymała i wstała z ławki. Dopiero teraz zaczęła się bać. Tajemniczy czar nieznajomego stracił moc i wróciła jej zwykła, chłodna logika. I podpowiadała jej, że z każdą chwilą pakuje się w coraz większe kłopoty. Chciała odwrócić się i uciec, ale spojrzenie jadowicie zielonych oczu wbiło ją w ziemię. Nie mogła zrobić nawet kroku w tył. Jakaś dziwna magnetyczna siła przyciągała ją do tego człowieka i nie pozwalała się ruszyć z miejsca.
- Musimy zacząć od nowa. Jesteś Fumi Ishii, chociaż możesz tego nie pamiętać. Znaczy się ty to wiesz, ale życie tutaj pozwoliło ci zapomnieć. Ale ta świadomość pozostała. Wiesz, że nie należysz do tego miejsca. Jesteś po złej stronie lustra. – Ostatnie zdanie wypowiedział złowieszczym szeptem, aż ciarki przeszły ją po plecach. Musiała to sobie jakoś poukładać w głowie. Pamiętała swoje sny. Pamiętała kogo w nich spotkała.
- Ale ciebie nie pamiętam – westchnęła ze zrezygnowaniem.
- Nie szkodzi. Mamy wspólnego znajomego, tak się o ciebie martwił, że postanowiłem coś z tym zrobić. –Dotknął jej dłoni i znów zadziałał jego urok, Fumi od razu się uśmiechnęła.
- Kogo?
- Najśmieszniejsze jest to, że nie pamiętasz. Zapomniałaś o Oszuście?

Ostatnie słowo było jak klucz do zapomnianych drzwi w jej umyśle. Oszust. Cienkie papierosy, ten uśmiech, te oczy. Złote kocie źrenice. Oszust. Jak mogła o nim zapomnieć? Zacisnęła dłonie w pięści wbijając paznokcie w skórę. Oszust. Słyszała w myślach ton jego głosu, czuła zapach jego perfum. Nie zauważyła kiedy zaczęła płakać. Cicho, spokojnie łzy spływały z jej policzków. Dlaczego zapomniała? Kiedy to się stało? Był zawsze, gdy go potrzebowała. I nie wiadomo jak i kiedy zniknął.
- Mogę się z nim zobaczyć? – spytała wycierając łzy.
- Wszystko w swoim czasie. Najważniejsze, że już ci wróciła świadomość. Teraz możemy się zająć resztą problemów.

Fumi zaczęła intensywnie myśleć nad wszystkimi swoimi problemami i wątpiła, czy jedna terapeutyczna rozmowa mogła je rozwiązać. Ze zrezygnowaniem wydmuchnęła dym z płuc i zagapiła się w niebo. Nic nie miało aktualnie sensu. Zresztą, takie było jej życie. Bierna egzystencja pozbawiona sensu. Trzymała się kurczowo jakichś wątpliwych wspomnień, snów i marzeń.

- Pamiętasz jak znalazłaś się w Psycholandii?   - spytał Zagraniczny Inwestor.
- Wylądowałam po drugiej stronie lustra – odpowiedziała Fumi i zgasiła niedopałek pod butem.
- Wiadoma sprawa. Ale co dokładnie spowodowało, że w tej danej chwili znalazłaś Psycholandię. Zastanawiałaś się kiedyś nad tym? Czym w ogóle jest Psycholandia?

Prawdę powiedziawszy nigdy się nad tym nie zastanawiała. Przyjęła to jako część swojego świata. Ot takie niewinne dziecięce marzenie senne. Marzenie? Czy to wszystko istniało tylko w jej wyobraźni, czy może naprawdę odkryła lukę w czasoprzestrzeni do innego wymiaru? Dlaczego tam trafiła? Próbowała sobie przypomnieć co nią kierowało. Smutek. Odrzucenie. Potrzeba bliskości kogoś, kto by ją zrozumiał. Strach przed rzeczywistym i brutalnym światem. Chciała uciec od niego jak najdalej. I tak trafiła do Psycholandii. Czym była? Miejscem, gdzie mogła być znów niewinnym dzieckiem. Ale nawet tam zdarzało się, że nawiedzały ją demony realnego świata. Okrutnego, dorosłego świata. Próbowała uciec. Z marnym skutkiem. Przestała uciekać, teraz próbowała się z tym światem zmierzyć.

Tak to sobie poukładała w głowie. A kim był dla niej Oszust? Teraz, gdy była starsza i może nieco mądrzejsza, wydawało jej się, że to mógł być swoisty substytut wiecznie nieobecnego i niezadowolonego ojca. Ale nie chciała nic generalizować.

- Mam jako takie ogólne pojęcie na ten temat – mruknęła i spojrzała w twarz rozmówcy.
- To dobrze. Teraz możemy przejść do interesów. – Zagraniczny Inwestor zatarł ręce i uśmiechnął się pod nosem. Fumi mogła się tylko domyślać o jakich interesach mowa. Postanowiła, że zgodnie ze swoimi życiowymi zasadami, po prostu pójdzie za ciosem. Nieważne co ją czeka, zgodzi się na wszystko.

- Więc czas ruszać w drogę. Pozwolisz, że będę twoim przewodnikiem – oświadczył blondyn i ochoczo wstał z ławki i wyciągnął dłoń do Fumi. Ona uśmiechnęła się do siebie, skądś już znała tę sytuację, podniosła się z miejsca i splotła palce ze znanym nieznajomym. Pozwoliła się prowadzić przez labirynt uliczek, które wydawały się nie mieć końca. Trafili na stację kolejową, która wyglądała nieco inaczej niż to sobie zapamiętała. Kupili bilety i wsiedli do pociągu, który napawał lekką grozą i niepokojem. Tym bardziej, że na biletach nie było napisane jaki jest przystanek końcowy.
A więc ciąg dalszy Psycholandii mej. Powrót do pisania po takim czasie był dosyć bolesny. Starałam się jak mogłam, żeby historia wróciła na nowe tory i potoczyła się zgodnie z moją myślą. Co z tego wszystkiego wyjdzie, wkrótce się przekonamy. 
© 2014 - 2024 VeriTeTi77
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In